czwartek, 25 czerwca 2015

Start, wypadek, safety car, koniec


Tegoroczny Red Bull Ring nie przyniósł fanom zbyt wielu emocji. W sumie podsumowaniem wyścigu mógłby być sam tytuł. Chociaż, żeby być dokładnym nie można nie wspomnieć o doskonałej dyspozycji Nico Rosberga, który wyścig wygrał już w pierwszym zakręcie. Startując z drugiego pola momentalnie wyprzedził Hamiltona i objął prowadzenie, którego nie stracił aż do końca. Czyli w sumie standard - na czele dwa Mercedesy (wymiennie Hamilton i Rosberg), a za nimi Ferrari. 

Tylko żeby nikt sobie nie pomyślał, że w tym Ferrari siedzi Kimi Raikkonen. Dziadek Fin już chyba całkowicie utonął w pieluszkach albo zajęty jest... no własnie, czym? Forma Kimiego leci na łeb na szyję. Wszyscy spekulują, że kontrowersyjny niegdyś zawodnik jest już na wylocie. David Coulthard - były kierowca Red Bulla, który zawsze ma dużo do powiedzenia stwierdził ostatnio, że nie widzi powodu do zatrzymania Fina. Widzi za to powód do zatrudnienia Hulkenberga. Wydawać by się mogło, że władze Ferrari, na czele z Arrivabene rozważają innego zawodnika, którego nazwisko także jest często wymieniane w kontekście schedy po niedomagającym Raikkonenie. Z tym, że Valtteri Bottas nadal ma długoterminowy kontrakt z Williamsem. Nieoficjalnie mówi się, że włoska stajnia chce Williamsowi za Bottasa zapłacić cztery miliony, zaś Williams żąda piętnastu. Baba się nie dziwi, Valtteri to dobry kierowca, jednak czasem zdarzy mu się utknąć za Massą. 

W młynie transferowym na przemiał bierze się też nazwisko Daniela Ricciardo. Ten utalentowany Australijczyk byłby według Baby doskonałym wyborem. Umiejętności, woli walki i pasji nikt mu odmówić nie może. Kolejną jego zaletą jest naprawdę duża popularność i fakt, że w RBR naprawdę dobrze dogadywał się z Vettelem. Nie był to może taki duet jak Rai-Vet, ale biorąc pod uwagę to, jak bardzo Kimi udowadnia, że miejsce w kokpicie czerwonego bolidu mu się nie należy Baba teamem Seb-Daniel nie pogardzi. Daniel przynajmniej nie kopie leżącego, bo leżący może się odgryźć jak to mawia Pan Andrzej "przechodzi jak gorący nóż przez masło, ale masło się odgryza"...

F1 Trolls and News
McLaren to w ogóle miał bardzo perwersyjny weekend. 50 kar McLarena to nowy przebój księgarni. W roli głównej - Jenson Button i Fernando Alonso. A że Jenson jest ładniejszy, a Alonso bardziej dominujący i narcystyczny,a dodatkowo ma czerwoną przeszłość to własnie on powinien mieć czerwony pokój bólu. Bo to, że obaj panowie są masochistami (Fernando dodatkowo z sadystycznymi skłonnościami - patrz rysunek wyżej) to już wiemy. Inaczej przeszliby po prostu na emeryturę zamiast ścigać się taczkami. 

F1 Trolls and News

Jako że znęcanie się nad McLarenem nie ma już sensu to BWB przejdzie do znęcania się nad mechanikami jej ulubionego Ferrari. Gdyby nie oni i złośliwe nakrętki to Sebastian Vettel byłby stanął na trzecim schodku podium i dorobił nieco punktów. A tak... no cóż, trafiło się ślepej Massie ziarno. 



Chociaż,  żeby nie być niesprawiedliwym Baba musi przyznać, że Brazylijczyk pojechał ostatnio ładny wyścig. Tak samo Pastor Maldonado. Zanim awaria bolidu zmusiła go wycofania się z rywalizacji to własnie manewry wyprzedzania Wenezuelczyka zapewniały widzom najwięcej emocji. 

No chyba, że byli to widzowie z Polski. Im najwięcej emocji dostarczali komentatorzy. Grzegorz Jędrzejewski został noblistą - tutaj cytat  "Trzeba być noblistą, żeby to wszystko pojąć i tu brawa dla Grzegorza". Złotousty noblista popisał się tekścikiem o "awarii kierowcy", ale pan Andrzej nie dał się wybić z rytmu  i orzekł, że "Maldonado uwierzył, że jak ma 50 koni więcej to może wszystko". 

I tymiż zacnymi słowami z toru "w Styrii, na Spielbergu w pięknym otoczeniu lasów i gór" żegna Was Baba w Bolidzie. Do następnej notki :). Na pociechę w oczekiwaniu synek Massy ma dla Was samochodzik. Kto zgadnie, jaka to marka? Czyżby tata żałował małemu Lipe na nowe zabawki ;)?





czwartek, 18 czerwca 2015

Dawno Baby tu nie bylo...

Miło jest, kiedy czytelnicy pytają, co się z Babą dzieje, bo milczy jak zaklęta. Dzisiaj, równo dwa dni przed GP Austrii, ten mały pit stop (no dobra, Baba przyznaje się bez bicia - nie taki znowu mały)  wreszcie się kończy. 

A kończy się wraz z początkiem zachwytów nad Nico Hulkenbergiem, których prawdę powiedziawszy BWB nie ogarnia. Oczywiście, że zwycięstwo z Le Mans to wielka sztuka, ale fala, która zalała świat F1 po "wyczynie" zawodnika Force India powoli staje się nie do zniesienia. Nawet na konferencji w Austrii 3/4 zdjęć przedstawia Nico, a fani co chwilę trąbią o tym, że Hulk zasługuje na miejsce w topowym teamie.

Sahara Force India Facebook

 No cóż, Baby zdaniem nie bardziej niż co najmniej 1/3 stawki. Ale nie, wszyscy teraz będą się rozpływali nad jego talentem i transferem do Ferrari. Szczerze? Baba wolałaby Bottasa, jest jej zdaniem o klasę lepszy i nie aż tak modny jak Niemiec. Skoro jeszcze się nie wykazał to już raczej tego nie zrobi. No chyba, że dostanie szansę w Ferrari i w przyszłym sezonie zostanie mistrzem. Wtedy Baba na czterech odszczeka wszystko, co o nim napisała. Na temat Le Mans można by się produkować jeszcze przez dłuższy czas, ale sensu w sumie brak. Baba zakończy polskim akcentem jakim był Kuba Giermaziak. Pierwszy Polak, który dojechał do mety tego najsłynniejszego wyścigu ukończył go na ósmej lokacie.

Kiedy tak Baba (wzorem Hulkenberga i Giermaziaka) przekraczała linię mety z pewnymi nudnymi, urzędowymi sprawami inny Nico wygrywał wyścig w Monako, a fani wieszali  na nim psy. Wszystko za sprawą pomyłki w obliczeniach Mercedesa i ściągnięciu Lewisa Hamiltona na pit stop w czasie, w którym zdecydowanie nie powinni tego robić. W światku oczywiście medialna burza, a Baba pyta - co się stało? Czy był to ostatni wyścig? Czy ktoś został ranny z powodu wygranej Nico (chyba, że bierzemy pod uwagę dumę Lewisa), czy gdzieś w innym wymiarze z tego powodu giną tęczowe misie? 3 razy NIE. A skoro tak to w czym problem? Takie rzeczy się zdarzają i po nich wcale nie trzeba przepraszać Mistrza Świata na klęczkach. Jeżeli chłop miałby jaja to by po prostu Rosberga wyprzedził. Wiadomo, w Monako nie jest łatwo, ale co to dla Lewisa. No chyba, ze jego jajami zajęły się już młode i piękne towarzyszki - bo drodzy Państwo Ham lubi imprezować z gorącymi nastolatkami, które wyglądają jak jego fanki, a ponoć są znane. Z czego? Baba nie wie, chyba prezentują ubrania. Brytyjczyk, co widać na załączonych obrazkach lubuje się w modzie i lansie, więc swoją drogą wszystko zostaje w rodzinie. Szkoda tylko, że w rodzinie Kardashian...




I to nie o to chodzi, że BWB ma coś do pięknych modelek i formułowców, którzy z nimi przebywają. Gdyby tak było, to musiałaby natychmiast znienawidzić Jamesa Hunta, a to przecież nie do pomyślenia ;). Ale Hamiltona z Huntem łączy właściwie jedno. Jest to po prostu narodowość. Facet z łańcuchem i brylancikami w uszach w otoczeniu małoletnich modelek, które się przy nim lansują najprawdopodobniej nie rozumiejąc nic z tego, co się wokół nich dzieje wygląda po prosty niesmacznie i śmieszne. 

Niesmaku Baby nie podziela chyba pan Ecclestone, który uważa, że Brytyjczyk jest doskonałą reklamą Formuły 1 w kryzysie, który nie ukrywajmy toczy ją już od jakiegoś czasu. Staruszek twierdzi, że Lewis to najlepszy mistrz, jakiego mieliśmy, bo oprócz niezaprzeczalnego talentu także promuje Formułę i jest celebrytą. Dodaje także, że taki na przykład Vettel czy inny Rosberg jest przecież zupełnie nierozpoznawalny. 

Szpilę starał się wbić także szefowi Ferrari - Maurizio Arrivabene. Niestety tenże nie bardzo się przejął, bo skomentował rewelacje szefa F1. -Nic o tym nie słyszałem, ale możecie powiedzieć panu  Ecclestonowi, że już jutro może zabrać moją przepustkę na padok jeżeli ma na to ochotę. Nie lubi mnie? W porządku, co ja mogę z tym zrobić? Nie będę się przecież zmieniał, bo on tak chce. 

Masz rację Maurizio. Nie zmieniaj się. Już jesteś idealny. Baba pokochała szefa Ferrari odkąd ten z pasją wyszedł pod podium i na całe gardło śpiewał włoski hymn. Kolejnego plusa zdobył, kiedy przysiadł się do fanów w geście protestu przeciwko ograniczaniu fanom dostępu do padoku. dodatkowo popatrzcie, jak Włoch traktuje swoich podwładnych.



Panie Bernardzie, niech się pan Bernard ogarnie... z resztą apel ma także pan Alonso. Fernando Alonso. Bo co to ma znaczyć, że Lewis jest najlepszym mistrzem?! Chyba Hiszpan przejął się tym, że ojciec chrzestny zmienił swojego ulubieńca i w mediach społecznościowych próbuje mu dorównać. Co z tego wyszło.. każdy widzi. No chyba, że Baba sobie kpi, a Fernandito nasz kochany musi po prostu zjeść codzienną dawkę celulozy w jakiejś nowej przedziwnej diecie. Chociaż chyba nie, przecież i tak jest  szczupły i piękny :). A może łudzi się, że nowy sposób odżywiania zwiększy jego wydajność i lepiej mu się będzie prowadziło tą taczkę, którą stworzył McLaren-Honda. Nie łudź się Alonso, nie zadziała. Tutaj pomoże tylko granat albo bomba atomowa. 


Pocieszenie po nieudanej gorącej sesji na portal erotyczny na Twittera może stanowić Muzeum Fernando, które otwarto nie tak dawno temu. Megalomania poziom 1000000. Ręce, nogi i co tam jeszcze chcecie opadają. 



Baba doszła do wniosku, że po takiej dawce emocji, jaką zafundował jej Hiszpan kolejne wywody uruchomi dopiero w niedzielę - kiedy będzie o czym pisać. A tymczasem ogarnia bilet do muzeum Fernando. Bywajcie!